Połączenie znanego, jakże dobrze już dotartego składu Voo Voo z pianistyką Leszka Możdżera to zapowiedź nowego iskrzenia. Wojciech Waglewski ze swoim nonszalancko podanym mistrzostwem (jego palce okazują się nadzwyczaj sprawne kiedy tylko zechce im pozwolić pobiegać po gryfie), otoczony wierną załogą dostaje jakby nowej werwy w tym składzie i chociaż nadal oznajmia ważne treści mimochodem i rozluźnionym głosem, to biegniki Możdżera wydają się uruchamiać w nim dodatkowe pokłady witalności. Za plecami solidnie brzmiąca, pewnie trzymająca puls sekcja rytmiczna w osobach Karima Martusewicza i Michała Bryndala dobrze zakotwicza obu rozpędzonych wirtuozów, którzy czasem oddają pola Mateuszowi Pospieszalskiemu, czekającego tylko na to, żeby wskoczyć na kilka żarliwych okrążeń i jeszcze bardziej podgrzać atmosferę. Ta muzyka trochę koi, trochę zaskakuje, ale przede wszystkim, pomimo rockandrollowego zacięcia, wprowadza w swoistą zadumę, bo to, co piękne i wysokie zdaje się idealnie łączyć z tym, co ziemskie i umazane w piachu. Podróż przez dotychczasowe, mocne akcenty piosenek znanych i lubianych urozmaicają nowe utwory stworzone przez artystów specjalnie na ten skład i specjalnie na tę okoliczność. Kiedy trzeba - nostalgicznie, a kiedy nie - to nie.